sobota, 13 września 2014

Mała rzecz a cieszy

Projekt porządków wokół siebie znów był zagrożony. Cały ten tydzień był jakiś szalony, wychodziłam rano, wracałam po 21, a jak już w czwartek zdarzyło mi się jedno jedyne wolne popołudnie, to upłynęło na próbach podratowania zdrowia, bo zaatakował mnie jakiś wirus żołądkowy czy niestrawność - nie wiem. Wiem, że dawno nie miałam aż takich problemów z brzuchem, ale na szczęście po czwartkowej kulminacji jest już tylko lepiej. 

Dziś udało się zrobić spore postępy w porządkach, łącznie z przemeblowaniem w pokoju :) Wszystkie meble z wyjątkiem kanapy zmieniły swoje położenie. Efekt? Powiew świeżości i może nieco bardziej funkcjonalne ustawienie. I jeszcze większa motywacja by zebrać sie w sobie i definitywnie zakończyć temat porządków w pokoju i w mieszkaniu.

Co nieco jeszcze zostało do zrobienia, ale cel był taki, żeby po urlopie (który zaczynam już w środę!) wrócić do mieszkania, w którym nie będę potykała się o niepotrzebne graty, w którym będzie przytulnie i miło. Dodatkowy aspekt: przekopując szafy, pozbyłam się z nich całej masy rzeczy, w których od dawna nie chodziłam i na 100% już nigdy bym ich nie założyła. Szafa staje się bardziej przejrzysta... i co ważniejsze, jest miejsce na nowe ubrania :) Listę tego, co chciałabym dokupić na nadchodzący sezon już mam, pierwsze zakupy zrobione, a kolejne będą po powrocie z wakacji, kiedy na dobre będę mogła schować letnie sukienki i szorty, a wyciągnąć ukochane wełniane swetry. 

W ramach przerwy w porządkach, żeby skorzystać jeszcze z ostatnich letnich wrześniowych dni wyskoczyłam do galerii. Miałam do odbioru zamówioną torebkę (jeden z punktów z jesiennej listy zakupowej) i zwykłe, codzienne zakupy do zrobienia. Przy okazji weszłam do kilku sklepów. I wróciłam przeszczęśliwa, bo udało mi się kupić kilka drobiazgów z serii "mała rzecz a cieszy".

Na początek 2 słoiczki - szukałam czegoś tego typu już od jakiegoś czasu, bo brakowało mi szczelnych pojemników średniej wielkości do przechowywania różnych produktów. Jeden na pewno będzie na kawę, drugi  na bakalie, których mam pół szafki i wszystko leży w plastikowych opakowaniach, z czego robi się niezły bałagan. 

W kolejnym sklepie było jeszcze lepiej - udało mi się trafić na porządny, ładny i stosunkowo niedrogi kubek termiczny. Do poniedziałku miałam świetny zielony kubek - był ładny, szczelny i co najważniejsze długo trzymał ciepło. Niestety nie wiedziałam, że nie można go myć w zmywarce. Kiedy w poniedziałkowy poranek, tuż przed wyjściem na dworzec zalewałam herbatę wrzątkiem, usłyszałam tylko jak coś cicho trzasnęło. Już w pociągu okazało się, że kubek się rozszczelnił a herbata zaczęła sączyć się między ściankami. Po wypiciu ostatniej herbaty wylądował w koszu i z Krakowa wróciłam już bez niego. I choć nie używałam go bardzo często, bo zwykle tylko kiedy gdzieś dalej wyjeżdżałam rano i chciałam zabrać ze sobą do pociągu albo do samochodu ciepłą herbatę, to perspektywa braku kubka bardzo mi doskwierała. Problem był taki, że większość dostępnych w sprzedaży porządnych kubków termicznych jest droga, za droga jak na częstotliwość z jaką ich używam. Z kolei te tanie prawie nie trzymają ciepła, są nieszczelne i często metalowe w środku, przez co napoje zmieniają smak. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy spotkałam w Tchibo srebrno-czerwony kubek ze szczelnym zamknięciem w przystępnej cenie 39 zł. Nie zastanawiałam się ani chwili, akurat o kubkach z Tchibo słyszałam dobre opinie. Tylko nie zawsze są dostępne w ofercie, więc bardzo się ucieszyłam, że mam takie szczęście :) 

Potem poszłam odebrać torebkę zamówioną parę dni wcześniej przez internet, przy okazji rzucił mi się w oczy czerwony t-shirt. A na koniec jeszcze jedna mała przyjemność - czerwony zeszyt w fajnej oprawie - ani cienkiej, ani grubej w nietypowym formacie - jest trochę szerszy niż zwykłe A5 :) Na szkolne zakupy czekałam zawsze całe wakacje. I co prawda szkołę już skończyłam, ale przecież zeszyt zawsze się przyda. Może na studia podyplomowe, które zaczynam od października, może do nauki włoskiego, a może po prostu jako notatnik... jeszcze nie wiem, nie mogłam się oprzeć pokusie sprawienia sobie chociaż takiej małej przyjemności z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Idealne zwieńczenie udanego zakupowo dnia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *